En plein - air - w plenerze, czyli na wolnym powietrzu.

      Taka jest najprościej geneza słowa i pojęcia pleneru. Dawniej oznaczało to, że artysta porzuca warsztat pracowniany, porzuca skomplikowane zabiegi studyjne wymagające czasu i precyzji, a postanawia oddać się działaniu świata i światła. Niezmienność postępowania przy sztaludze ustawionej w pracowni porzuca na rzecz zmienności swego odczuwania, zmienoności nastroju, zmienności zarówno modeli, jak i zmienności samego siebie. Tak było dawno, dawno temu. Wtedy, kiedy rewolucja impresjonistów zrzucała skostnienie struktury nie tylko życia artystycznego, ale przede wszystkim twórczego widzenia świata.

     Minęło wiele dziesięcioleci, a plener tak jak był, tak pozostał synonimem otwarcia na obserwację i odczuwanie, pozostał synonimem swobody, odmienności pracy i jej metod, wreszcie - może dzięki stereotypom przyjętym z okresu studiów - plener to po prostu wakacje malarzy.

      [...] malarz spędzający czas w Zwierzyńcu niekoniecznie będzie malował bukowe enklawy Roztocza. Chodzi tu raczej o ,,genius locci", o niepowtarzalny charakter miejsca, o nastrój, spotkania z innymi ludzmi, o ciszę, której tak bardzo łakniemy, o zwolniony rytm życia, pracy i obserwacji. Tę niepowtarzalność, ten geniusz, czy duch miejsca - to właśnie krajobraz i atmosfera Zwierzyńca i jej okolic. To jego zarówno arystokratyczna, jak i heroiczna, okrutna okupacyjna przeszłość, to lekki zaśpiew słyszalny w rozmowach mieszkańców, ich nieśpieszny tryb zycia i ujmująca serdeczność. to właśnie sprawia, że Zwierzynieckie Plenery wrastają w tradycje tej ziemi świadcząc o jej pięknie i klimacie, ale również roztropności gospodarzy.

     Wiedzą oni, że nie wystarczy budować i pomnażać bogactwo i dostatek mieszkańców. Wiedzą, a mają przecież w pamięci wciąż żywe tradycje Zamoyskich, że również ważne jest budowanie widzialnych i niewidzialnych dóbr kultury. Tymi niewidzialnymi - jest wiedza,  świadomość historyczna i kulturowa, wreszcie kultura duchowa. Widzialnymi - pozostają dzieła. Dzieła różnych orientacji i nurtów, z różnych zrodzone nastrojów i odczuć, ale powiązane miejscem powstania z przepiękną ziemią [...].

prof. Stanisław Rodziński

(fragnent wstępu z katalogu wystawy poplenerowej pt. ,,Zwierzyniec '93", Warszawa 1994)

 

*

     Dorobek artystyczny Plenerów Zwierzynieckich organizowanych przez znakomitą Panią Elżbietę Gnyp, zaczyna mieć swój wyrazisty charakter, a idea spotkań krystalizuje się sama, bez manifestów i regulaminów. Mam tu na myśli zdominowanie hałaśliwych i pyszałkowatych tzw. ,,poszukiwań nowych środków wyrazu", przez sztukę autentyczną, refleksyjną, uczciwą i przedstawiającą, warsztatową i szanującą wielkie tradycje malarskie. Uświadomiły nam to dwie wystawy otwarte w sierpniu w 1995 r. w Zamościu i Zwierzyńcu.

     [...] Zamojszczyzna, Roztocze działają chyba na każdego, wrażliwego twórcę porywającym pięknem Natury i tym niezwykłym, tajemniczym westchnieniem dawnej świetności Rzeczypospolitej.

     Postawy artystyczne, zróżnicowane przecież w każdym sensie, tutaj, w Zwierzyńcu, skąd czyniliśmy wypady wzdłuż i wszerz całej ordynacji Zamojskiej, harmonizują się we wspólnotę postaw zbliżonych i zgodnych.

     Urzeczeni przyrodą, sfalowaniem pól, dramaturgią chałup umierających w gęstwinie sadów, romantycznymi i zmiennymi nastrojami świtów i zmierzchów jest w stanie uspokoić  wszystkie frustracje (albo pychę) wynikającą z beznadziejności, nudnych i niewielu obchodzących ,,penetracji granic sztuki" [...].

    Jeśli nawet w ostateczności, nie powstał tu obraz, to może chociaż zrodziła się refleksja nad nicością chwili człowieczej, chwili danej artyście przez Wieczną Kreatorkę - Matkę Naturę.

     [...] Zwierzynieckie Plenery są, być może, fantastyczną okazją, żeby obudzić w nas zupełnie nowe spojrzenie na polską sztukę. Aby podjąć próby jej uwolnienia od choroby na nieodwzajemnioną miłość do "sztuki światowej". Krótka, bo sześcioletnia tradycja spotkań w Zwierzyńcu ma wszelkie szanse kontynuacji, pod warunkiem, że gromadzić się tutaj będą artyści rozmiłowani w Ojczyźnie i tworzący Nową Tradycję Pieknego Malowania Polskich Obrazów.

październik 1995 r.                                                                                      prof. Jerzy Duda Gracz

(fragment wstępu z katalogu wystawy poplenerowej pt. ,,Zwierzyniec '95", Warszawa 1996, s.3-4)

 

*

     Sztuka towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Artysta z dawnych czasów, podobnie jak jego współczesny kolega, opisuje i objaśnia otaczający świat. Dzieła, którymi ozdabia się domy i światynie często ukazują zadziwiającą jedność symboli, motywów dekoracyjnych i realiów. Z czasem rodzi się potrzeba odtwarzania wycinka rzeczywistości. Niezwyłe przykłady kompozycji pejzażowych pozostawili malarze starożytnego Egiptu i przedhistorycznej Grecji. Perfekcję jednak osiągnęli twórcy z epoki zotego wieku Grecji. O Zeusie z Herakleji działajacym ok. 2400 lat temu opowiadają, że namalowane przez niego winogrona zwabiają wróble.

     Rzecz jasna, mówiąc o naturze, krajobrazie w malarstwie pamietamy, że w dawnych czasach stanowił on głównie tło dla innych treści. Mimo niewątpliwych zasług Greków i Rzymian w tym zakresie, emancypacja pejzażu jako gatunku nasilająca się od XIV w., perfekcję osiągneła dopiero w malarstwie niderlandzkim.

    Idea plenerowa jednak narodziła się w stosunkowo niedawno i związana jest z postacią Teodora Rousseau. Z jego inicjatywy malarze przybyli do wioskli Barbizon, niedaleko Fontainbleau i następnie, jeszcze w XIX w., plenery - jako forma działań artystycznych - rozpowszechniają się w Europie.

     W Polsce pionierem w tej dziedzinie był Szermentowski, a także wielcy malarze nawiązujący do impresjonistów jak: A. Gierymski, J. Pankiewicz, St. Wyspiański, L. Wyczółkowski, O. Boznańska i wielu innych. Wspominamy o nich dzisiaj z uznaniem, ponieważ dawni malarze stworzyli tradycję, która jest opoką kultury.

     Z tradycji rodzą sie interesujące kierunki i wielkie dzieła. Teodor Rousseau zapoczątkował plenery w Barbizon, a Elżbieta Gnyp realizuje ideę pleneru w Zwierzyńcu. Zapraszeni są artyści, którzy w dziełach swych przekazują piękno i urok zwierzynieckiej natury. Na płótnach swych ,,zatrzymują" czas. Dzieła, które tu powstają wzbogacają piękne, miejscowe muzeum, dają świadectwo bogatych indywidualności twórczych. [...]

                                                                                                      prof. dr hab. Bogdan Rutkowski

(fragment wstępu z katalogu wystawy poplenerowej pt. ,,Zwierzyniec 97", Warszawa 1998, s.3-4)

 

*  

      [...] Sokrates powiedział ,,zmieniają się szaty, ale to nie znaczy, że zmienia sie kształt ciała". Zmienia się świat, różne aspekty życia, a wraz z nimi układy w hierarhii kierunków twórczych. Obok tradycyjnych powstają nowe pomysły i ich rozwiązania, nowe środki wyrazu, które wzbogacają i uzupełniają. Malarstwo nie ponosi z tego powodu uszczerbku. Jest nadal nośnikiem wartości, gdyż istota sztuki pozostaje niezmienna - jak kształt ciała.

     Jednym ze sposobów by wyrwać się z pracowni w celu konfrontacji idei z rzeczywistością są dla nas - malarzy spotkania plenerowe. Penetracja natury, duchowy i cielesny kontakt z przyrodą, rozmowy, dyskusje, spotkania, wymiana myśli, możliwość wspólnej wystawy i świadomość, że jesteśmy potrzebni, to nie tylko przyjemność. To konieczność regeneracji dla ducha.

     Zwierzyniec wyglada jak ogród botaniczny. Kultywowanie szlachetnych tradycji, stawia to miasto w rzędzie wyjątkowych. Nie ma chyba w naszym kraju takiego miejsca, w którym głównym motywem urbanistycznym byłyby kwiaty, krzewy i drzewa. [...]

                                                                                                                   prof. Barbara Szubińska

(fragment wstępu z katalogu wystawy poplenerowej pt. ,,Plener Zwierzyniec 98", Warszawa 1999, s.4-5)

Copyright © by Zamojskie Towarzystwo "RENESANS" 2011